sobota, 9 października 2010

wakacje...

Udały się.

Hiszpania jest piękna, smaczna, szalenie malownicza, różnorodna. Nasze wędrowanie rozpoczęliśmy w Barcelonie.Po dosyć niespokojnej nocy spędzonej na plaży ruszyliśmy na północ. Zanim dotarliśmy nad ocean, zahaczyliśmy o szlak świętego Jakuba (wspaniała sprawa, na pewno na niego wrócimy, pewnie z rowerami), podziwiając urocze średniowieczne miasteczka z imponującymi kościołami, racząc się doskonałym winem, oliwkami, serem i szynką.

Północ zachwyciła. Zamożny, spokojny, sielankowy Santander, energetyzujące, wyraziste Oviedo (zupełnie inne wrażenie odniosłam po Vicky, Cristina, Barcelona), klimatyczne miasteczka wciśnięte pomiędzy góry... A do tego dzikie plaże, pełne ostryg i małż ( upolowane i ugotowane w winie, pyszne, któregoś pięknego dnia spędzonego leniwie nad oceanem), wspaniałe góry, zniewalające widoki. Intensywna uczta dla wszystkich zmysłów.



























wtorek, 28 września 2010

on an island



Nie było mnie trochę, korzystałam z cudownego czasu bez połączenia ze światem. W namiocie, z plecakami, w górach i nad oceanem. W słońcu prześwietlającym. W drodze. Ze sobą, bardzo ze sobą.

Do tego doszło wino, prawie-ruszający się ser, rude krowy, cydr, oliwki, małże i ostrygi łowione z morza o poranku.

I powróciliśmy, do szarości, złego świata pełnego niedotrzymanych obietnic, nieskończonej głupoty i bezinteresownej podłości. Dobrze mieć w tym wszystkim swoje wyspy szczęśliwości.












piątek, 3 września 2010

"Avec le temps tout s'en va..."




Ostatnie deszczowe dni pozwoliły uspokoić trochę moja rozbawioną imprezami plenerowymi osobę (w Lublinie ostatnio poza Jarmarkiem Jagiellońskim odbywał się fantastyczny Carnaval Sztukmistrzów) Wróciłam do domu by celebrować codzienność. Pić grzańca, grać w gry planszowe, delektować się jedzeniem i miłym towarzystwem, siedzieć pod kocem z książką. Milczeć, rozmawiać o niczym, rozmawiać o Najważniejszościach. Słuchać muzyki z zamkniętymi oczami. Być, trwać, żyć.












wtorek, 24 sierpnia 2010

Jarmark Jagielloński



Ostatnie dwa tygodnie były dość intensywne, odbywały się w Lublinie różne miłe wydarzenia. Oto relacja z pierwszego z nich, jarmarku jagiellońskiego - odbywa się (w tym roku czwarty raz) w drugi weekend sierpnia. Przyciąga tradycyjnych rzemieślników, ludowych artystów, folkowych twórców.
















czwartek, 12 sierpnia 2010

nocą

Spadały ostatnio gwiazdy. Leżeliśmy na wsi w ogrodzie i patrzyliśmy. Czas się jakoś powykrzywiał, leżeliśmy tak dlugo, chociaż może krótko, z takim widokiem trochę się zmienia perspektywa.







Mówię do gwiazd: — Cudowne,
nie śpieszcie się, przystańcie.
I stanęły pod oknem
jak wiejscy muzykanci.

Popatrzały ku sobie,
złotą brew zgięła jedna.
I zadźwięczał w ogrodzie
sierpnia kwartet, pieśń gwiezdna:

wsią błysnęło, kogutem,
tęczą, polem, obłokiem…
Polską wysoką nutę
gwiazdy grały wysokie
.
Posłuchaj tylko: ten szum, to noc tak płynie,
szeroka noc, gwiaździsta noc sierpniowa,
sierpniowy czas, sierpniowy wiatr w Szczecinie —
o, cóż za szczęście w tej godzinie
przez okno patrzeć w świat i kochać go od nowa.

Gwiazdy rzekły: — Spójrz, jak skrzy się
ta noc, więc będzie dzisiaj
pieśń o tej nocy jasnej,

która ma suknię modrą,
a urodę i mądrość
z ziemi czerpie;

nad nią srebrne obłoki,
przed nią zielonooki
tańczy sierpień.

przystanęły — w porządku. Muzykanci? To cóż?
Gwiazdy zawsze tak w sierpniu, na nowo.
Więc podszedłem do okna. W okno bił srebrny kurz
i otworzyłem okno na noc sierpniową.

I nagle wiatr mi okno
szerzej odemknął,
i nagle wiatr przeciągnął,
nagle ogród zaszumiał…

Ta noc się toczy kołem jak fortuna.
Ja słyszę ją, ty próżno mówisz: „Uśnij”.
Choć taka piękna jest, gdy schodzi ku nam,
ja wolę bizantyjski blask twoich zausznic.
Zasłoń mi noc, próżno się czas zmitręża.
Zasłoń mi noc, niech zejdzie sen jak chmura —
straszliwy jest urody świata ciężar,
nie dla mych rąk, nie dla mojego pióra.
Zasłoń mi noc swoją maleńką dłonią…
K.I.Galczyński

prawie jak Proust

Chociaż mieszkam w innej częci miasta, często jeżdżę na targ na Wileńskiej po olej lniany, pachnące warzywa i smak dzieciństwa, czyli najlepszego gofra na swiecie.

Zachwycam się wybieraniem rozgrzanych slońcem pomidorów, skropioną wodą kruchą salatą, aromatem sierpniowych jablek, intensywną czerwienią papryki. A na zakończenie rytualu - chrupiący gofr z prawdziwą bitą smietaną i swieżymi jagodami.













środa, 4 sierpnia 2010

koła



To na szyi zostało wykonane ręcznie i zainspirowane rozetą w katedrze w Sulmonie, która przetrwała wszystkie trzęsienia ziemi. Tak symbolicznie przetrwała. Doskonały kształt oznaczający wieczne trwanie, ciągłość i powtarzalność.

Zaś drugie symbolizuje idealne popołudnie spędzone w basenie z Martini z limonką i lodem ;D