środa, 15 czerwca 2011

city love


Za niecały tydzień zostanie ogłoszona decyzja o przyznaniu tytułu Europejskiej Stolicy Kultury 2016.

Byli ostatnio w Lublinie dygnitarze z komisji podejmującej decydującej o ESK. Podobno zadowoleni.

W mieście przez ostatni czas zadziały się kolosalne zmiany, te najważniejsze w głowach mieszkańców. Zmieniła się mentalność, zmieniło się podejście. Teraz wszyscy mieszkańcy kibicują Lublinowi, i, co najważniejsze, wierzą, że zwycięstwo jest możliwe. Wychodzimy z szuflady Polski gorszej, wschodniej i bez perspektyw. Nasze położenie stało się atutem - ze względu na czyste okolice, ciekawą historię, inność, swoistą egzotykę. A Miasto autentycznie otworzyło się na kulturę, pojawiły się nowe inicjatywy, ciekawe festiwale, imprezy.

I nawet jeśli się okaże, że to nie my zdobyliśmy tytuł, to i tak Lublin wszedł na dobrą drogę. Miasto rozwija się, idzie do przodu, już nie zawróci.










wtorek, 7 czerwca 2011

between us and the light



Gdy robi się ciepło, tory zaczynają pachnieć podróżą. To taki niezbyt wyrafinowany zapach nagrzanego żelaza, ale niesie jednoznaczne wakacyjne skojarzenia. Wtedy od razu rozpuszczam myśli o letnim wędrowaniu.

Na strychu plecak, w głowie plany dotyczące tegorocznego wypadu. Będą Karpaty, malowane monastyry, Dunaj, średniowieczne zamki, muzyka i wino. Namiot codziennie w innym miejscu, rozmowy, wdychanie tamtejszości.

To jeszcze trochę. A tymczasem mamy ciepłe wieczory i cudowne weekendy.










sobota, 14 maja 2011

driftin'



Znowu las. Kiedyś pisałam, że najpiękniejszy jest jesienią. Ale teraz też jest najpiękniejszy. Ożył. Z całym zastępem, banalnych może, wręcz kiczowatych cudowności zachwycających wszystkie zmysły. Do kompletu brakowało tylko jelenia i łabądków, bo poza tym było wszystko. Śpiew ptaków, zapach zieleni, tańczące w drzewach światło.





A miałam tego dnia potwornego kaca. I mnie wyleczyło.

wtorek, 10 maja 2011

"lubię gdy deszcz..."



Lubię w deszczu ten moment tuż przed. Gdy powietrze jest już wilgotne, oświetlone intensywnie, ale już nachmurzone. Gdy świat jest gotowy, i pierwsze duże krople spadają powoli na ciepłą ziemię.

Lubię, gdy już trwa - a ja wtedy jestem w kawiarni z gorąca czekoladą, albo w domu, i słucham kropli dudniących o dach. Najlepiej, gdy to jest wieczór i juz nigdzie nie trzeba wychodzić. Chyba, że na cudownie pachnący moment tuż po deszczu.






poniedziałek, 18 kwietnia 2011

moments


Obudzona promieniami słońca i pocałunkami w powieki. Czas płynął powoli, dzień rozkręcał się od niechcenia. Było niespieszne śniadanie z pieczonym wieczorem chlebem, potem aromat kawy z przyprawami gotującej się w tygielku. Zapachniało ciastem czekoladowym.

I przechadzka. W lesie morze zawilców. Kolory zupełnie bajkowe, świetlisto – zielone. Ziemia pachnie obłędnie, ptaki się drą, wszystko żyje łapczywie i zachłannie.










środa, 23 marca 2011

przebudzanie




Ziemia pachnie, ptaki śpiewają, gałęzie nabrzmiałe i gotowe do listków. Ja w tym wszystkim trochę jeszcze zimowa, senna, z zadyszką.

Ale wiosna się zaczyna dziać, na świecie i w sercu. W marcu jest trochę tak, że chce się czyścić, peelingować i odnawiać, poczynając od ciała, przez ubrania i mieszkanie, aż po marzenia i duszę. Dobry i potrzebny czas.










środa, 9 marca 2011

and when the night comes

Ciągle jeszcze zima.A ja chora, ale nie na tyle, żeby z czystym sumieniem położyć się chorować do łóżka. Za to wystarczająco, by mieć ochotę tylko na to.

Dobrze, że chociaż są wieczory. Wieczorami popijamy herbatę z wiśniówką przykryci ciepłym kocem i mruczącym kotem. Sting z czarnej płyty i kominek. Dobrze, że są wieczory.