piątek, 30 maja 2014

wycieczka po złotej krainie Beaujolais


Początek kolejnego długiego weekendu spędziliśmy na rowerach. Wybraliśmy się do krainy Beaujolais, znanej nie tylko z wina, ale także z uroczych miasteczek zbudowanych z pięknego, żółtego kamienia i malowniczych, pagórzastych krajobrazów. Całość, oświetlona słonecznie, robi trochę wrażenie Toskanii. Jest sielsko i bardzo klimatycznie.

czwartek, 22 maja 2014

Królewska Przyczepka Rowerowa

dziecko na rowerze, przyczepki na rower

Często o niej wspominam, bez niej nie bylibyśmy nawet w połowie tak aktywni jak teraz, rowery leżałyby zapomniane, a wiele wycieczek nie doszłoby do skutku. Przyczepka rowerowa!

niedziela, 18 maja 2014

w dzień targowy

Dzień targowy jest codziennie - tylko w różnych miejscach. Ale zdecydowanie najbardziej klimatycznie jest w sobotę nad rzeką. Tam co tydzień można zakosztować sielankowej, na wskroś francuskiej Francji. Nacieszyć zmysły estetycznymi, pachnącymi straganami z sezonowymi wspaniałościami.
Kupić pęczek pięknych szparagów od starszego pana w berecie, przesłodkie truskawki od sympatycznej pani częstującej synka pierwszymi w tym roku czereśniami. Porozmawiać o serach z ich producentem. Zachwycić się młodymi karczochami. Niespiesznie wybierać młode marchewki do nierównej, metalowej miski.

A potem usiąść na brzegu rzeki, zjeść truskawy i cieszyć się majem.













wtorek, 13 maja 2014

a night at the opera

 źródło

"W zasadzie są dwa rodzaje oper. Są takie ciężkie, poważne opery, gdzie ludzie śpiewają po zagranicznemu i to idzie tak: "och, och, och, umieram, och, och, och, to właśnie robię". I masz takie lekkie, weselsze opery, gdzie śpiewają po zagranicznemu i to idzie tak: "piwo! piwo! piwo! piwo! kocham pić dużo piwa!"(...) I to w zasadzie cała opera, tak po prawdzie"." T. Pratchett Maskarada

Ostatnio wybraliśmy się na dzień otwarty do Opery Lyońskiej. Przyznam, że zrobiła na mnie wrażenie, zwłaszcza sala baletowa usytuowana pod samą kopułą, ze wspaniałym widokiem. Kulisy produkcji spektakli, i kulisy jako takie. I ten labirynt korytarzy, wąskie schody, charakterystyczny zapach... Zatęskniłam.



Widok z kopuły. Dziesięć pięter w górę (z dwulatkiem na rękach...) Tutaj znajduje się baletowa sala ćwiczeń. Przyjemne miejsce do pracy...



Niektóre kostiumy



...i rekwizyty


projekt scenografii
  
 


sobota, 10 maja 2014

rowerowo


Młodsza młodzież skończyła miesiąc. Okrzepliśmy trochę, oswoiliśmy się wszyscy z nową sytuacją i ruszyliśmy na rowery.

Dzień był słoneczny i ciepły, pachniał czarny bez,a w ogromnym parku na przedmieściach Lyonu było zadziwiająco pusto. Dlatego zupełnie spokojnie rozłożyliśmy obfitość naszych bambetli, koce, bagietki, traktory i piłki. Rozwiesiliśmy slackline. Osłoniliśmy przyczepkę, żeby nie zakłócać Snu. I czas mijał nam na rozmowach, jedzeniu, spaniu, popijaniu cydru/mleka/wody, leżeniu i patrzeniu w chmury, przesypywaniu piachu do traktorka i szukaniu biedronek, chodzeniu po slacku, i innych miłych czynnościach lub bezczynnościach.















poniedziałek, 28 kwietnia 2014

chaos dwudzieciowy



No dobra. Lekko nie jest...

Dzieciaki się zgrywają. Nie w sensie zgrywy (chociaż, kto wie?), tylko zgrania w czasie. Jak jest dobrze, to po całości - Młodsza Młodzież sobie śpi lub patrzy, a Starsza układa puzzle lub jeździ samochodzikami. A ja nawet mogę ogarnąć siebie lub dom, a nawet czasem siąść do komputera lub dyskretnie poczytać (Pratchett na zmianę z Tracy Hogg, na ambitniejsze lektury przyjdzie czas)

Ale gdy któreś wymaga uwagi, drugie natychmiast wymaga jej bardziej. A ja wyrwana z błogostanu decyduję w pędzie czy najpierw masować bolący brzuszek noworodka czy całować stłuczone kolano starszaka; czy wycierać ulane mleko, czy wylaną zupkę; czy wyciszać potrzebującą snu córkę, czy czytać książeczkę potrzebującemu bliskości zazdrosnemu synkowi...

Opanowuję jednoczesne przytulanie obydwojga, znoszenie ich z czwartego piętra, naprzemienne ubieranie przy wychodzeniu na spacer (żeby żadne się nie zgrzało - a potem okazuje się, że sobie zapomniałam zapiąć bluzki), doglądanie posiedzenia na nocniku i zmianę pieluchy (bo i w tym temacie jakaś symultaniczność...), czy równoczesne karmienie piersią i owsianką.

Ale rosną. Codziennie o jeden dzień starsze, mądrzejsze. W weekend stuknęły im trzy tygodnie i dwa lata. Coraz bliżej do osiemnastki...


Lekko nie jest, to szczęście rodzinne wagi ciężkiej.


Przy okazji... W ramach zabaw językowych (trochę dla synka, trochę dla siebie - by uniknąć umysłowego rozmamłania), postanowiłam wskrzesić mój drugi blog - Rymowalnię. Serdecznie zapraszam, zwłaszcza Mamy, będzie mi bardzo miło, gdy zajrzycie!